Jazda poza wyznaczonymi trasami. W harmonii z otoczeniem. Możliwość podziwiania górskich terenów. Czucie się naprawdę wolnym. Na tym właśnie polega freeride. Czy można to odmówić własnemu dziecku?
Jakie warunki muszą być spełnione, by rozpocząć taką przygodę?
Dokładnie trzy: umiejętności, sprzęt i miejsce.
Umiejętności
Przede wszystkim dziecko jaki każdy początkujący musi opanować jazdę na snowboardzie w stopniu pozwalającym na kontrolowany zjazd. Do tego należy przede wszystkim umiejętność stopniowego wytracania szybkości zjazdu oraz natychmiastowe hamowanie. Następna nieodzowna umiejętność to jazda slalomem, bądź techniką umożliwiającą skręcanie na desce w celu omijania przeszkód.
„Prawdziwy freeride” uprawiany przez purystów tego sportu wymaga samodzielnego wydostania się na górę lub stok, z którego nastąpi zjazd. To jest jednak ta finalna, hardcorowa wersja, do której dochodzi się po jakimś czasie i niemal każdy, dziś poważny freerajder, zaczynał również od zjazdów poza trasą w ośrodku narciarskim, najczęściej wzdłuż kolejki linowej. Nie znam nikogo, kto od razu stanął na wierzchołku góry i puścił się stromym stokiem po prostu w dół.
Wszyscy freerajderzy zaczynali na wyciągach narciarskich, jeśli twierdzą co innego – ich sprawa.
Dla dziecka jest to idealna możliwość zaznajomienia się warunkami poza trasą. Podejścia z deską ćwiczymy na mniejszych stokach i krótszych dystansach.
Warto przyzwyczajać dziecko do samodzielnego podchodzenia. Dzieci potrafią godzinami podchodzić pod górę ciągnąc sanki za sobą, więc noszenie deski też jest możliwe. Korzyści są wymierne: kondycja wzrasta a wieczorem rodzice mają czas dla siebie, zmęczenie skutecznie usypia nawet tych najbardziej niesfornych łobuzów 🙂
Sprzęt
Dzieci z odpowiednim przygotowaniem kondycyjnym i technicznym, są w stanie w wieku 7-10 lat realizować skitury lub długie zimowe marsze na rakietach śnieżnych. Splitboardy są jeszcze mało rozpowszechnione w tym przedziale wiekowym i tylko producenci tzw. custom boardów mogą przygotować splitboard dopasowany do wieku dziecka. Biorąc jednak pod uwagę wagę takiego zestawu, splitboard dla dziecka polecałbym od wieku 9-12 lat.
Nasz Alex jeździ od 4 roku życia na snowboardzie i problem, na który się natknęliśmy, to dobór odpowiedniego sprzętu. Z ubolewaniem musiałem stwierdzić, że większość renomowanych firm odeszła od produkcji rozsądnych butów dla małych snowboardzistów. W wypożyczalniach sprzętu można jeszcze trafić na starsze zasoby i zaopatrzyć malucha w dobrze trzymający stopę but. Tym sposobem dotrwaliśmy do obecnego wieku Alexa, że dopiero teraz udało się znaleźć porządny but Burtona z rozmiarówki damskiej.
Burton Snowboards – jedna z największych firm produkujących sprzęt do snowboardu na świecie. W świecie snowboardu, to właściwie kultowa marka. Podwójny system sznurowania na cięgłach pozwala na komfort dopasowania. Żadna sznurówka, kokardka lub rzepy-but na się trzymać na nodze i basta.
Deska Alexa to również Burton z niepowtarzalnym wzorem Bad Man’a 🙂 nie ulega wątpliwości, że to kryterium zagrało centralną rolę przy wyborze deski. Kto ma chłopaka, wie o czym mowa.
Podobnie wygląda kwestia z doborem wiązań. W morzu plastiku ostatecznie wybór padł na solidny produkt: aktualnie Alex i Iza jeżdżą na lekkich, aluminiowych wiązaniach Ride.
Ride Snowboards to jedna z największych i najprężniej rozwijających się amerykańskich marek snowboardowych. Dzięki zastosowaniu ciekawych rozwiązań technologicznych i rewolucyjnych materiałów, Ride szybko zyskał rzesze fanów wśród amatorów jak i zawodowych snowboardzistów. Obecnie Ride to nie tylko deski, ale wszystko czego może potrzebować zawodowy snowboardzista – od sprzętu po odzież i akcesoria.
Miejsce
Mając już odpowiedni sprzęt, trzeba podjąć kolejną, niełatwą decyzję. Dokąd pojechać? Tutaj dokonujemy radykalnego skrótu i zapraszamy od razu do poznania miejsca wręcz idealnego jakim jest lodowiec pod Kitzsteinhorn’em – alpejskim szczytem górskim o wysokości 3.203 m n.p.m. w masywie Wysokich Taurów.
Tutaj na Kitzsteinhorn możemy rozpocząć przygodę z freerajdem, krok po kroku.
Kitzsteinhorn – to więcej niż zwykły lodowiec. To szczególny lodowiec. To pierwszy lodowcowy całoroczny ośrodek narciarski w Austrii. Otoczony najwyższymi szczytami w Austrii stanowi początek największej, górskiej przygody. Szerokie, puste stoki lodowca z trasami z naturalnym śniegiem, zróżnicowane trasy dla freeriderów, trzy snowparki i największa w Austrii superpipe dla freestylerów – sportowa różnorodność na Kitzsteinhorn nie ma sobie równych.
O tym, gdzie zacząć przygodę z jazdą na snowboardzie pisaliśmy już nieraz wcześniej. Zimą w Dolomitach zrobiliśmy Super 8 – całodniową rodzinną turę na snowboardzie, lecz na Kitzsteinhorn mieliśmy okazję do nieograniczonego dostępu do terenów poza trasami. Dla zebrania pierwszych doświadczeń lub poszerzenia umiejętności, jest to teren idealny, gdyż każda jazda kończy się na jakimś wyciągu. Zróżnicowanie nachylenia, ukształtowania i szerokości stoków powoduje, że każdy adept snowboardu ma możliwość poznawania i adaptacji swoich technik jazdy do warunków. Wiosną temperatury i słońce powodują, że otaczające nas 3-tysięczniki łagodnieją. Nie ma obawy przed hipotermią na tej wysokości. Oczywiście trzeba się liczyć z gwałtownymi zmianami i dlatego, zawsze w małym plecaku mamy dodatkowy polar czy też rękawice.
Nieraz podkreślamy, że najważniejsze, by dziecko same pokonywało granice. Nic na siłę. Alex po parokrotnych propozycjach eskapad obok trasy, zaczął ostrożnie wypuszczać się na prawo i lewo, pod czujnym okiem okiem pasterza stada, aż sam zaproponował jazdę w teren. To była tylko kwestia czasu. Kitzsteinhorn oferuje parę oficjalnych fajnych linii freerajdowych, a ich atut jest taki, że jazda w tym terenie nie skrywa niebezpieczeństw w postaci szczelin lub wzmożonego zagrożenia lawinowego. Ominął nas wprawdzie sypki puch a tym samym największa frajda snowboardera, ale dla umiejętności radzenia sobie z jazdą w trudnym śniegu, były to doskonałe rajdy.
Kulminacją stał się zjazd rynną między trasami X4 a X5 wzdłuż kolejki linowej (jak stara freerajderska tradycja nakazuje). Radość ogromna i moc wrażeń-tym bardziej, że na końcu pojawił się wąski mostek śnieżny z rwącym pod nim potokiem topniejącej wody. Alex przeżywał mocno, że ten mostek się pod nim nie urwał i tata mu pomógł, asekurując zjazd bez potrzeby ściągania deski. Taka mała wspólna przygoda a cieszy, bo w końcu o to nam w tym wszystkim chodziło. Freeride to droga do wolności i samodzielności. Czy można to odmówić własnemu dziecku?