Racha – Into the Wild cz.II

12/02/2020 
0


Tekst i zdjęcia: © ChallengeMag

Freeride w Kaukazie

„W góry powinno się wychodzić w czasie załamania pogody, by wstrzelić się w okienko pogodowe będąc już na miejscu, my tego nie robiliśmy.” – tak lub podobnie brzmiące słowa uczestnika nieudanej zimowej wyprawy na K2 są dla naszej grupy wskazówką, jak należy interpretować prognozę pogody. Wieczorny meeting przy suto zastawionym stole w Adventure Holidays in Ghebi kręci się wokół jednego tematu – jaki warun w górach?
Każdy region górski cechuje lokalna charakterystyka mająca wpływ na rozwój warunków pogodowych. Sergii, nasz lokalny przewodnik, dysponuje największym doświadczeniem, by w sposób należyty ustosunkować się do danych z aplikacji pogodowej.

Jutro ma sypać śniegiem, ale pojutrze… lampa! Ruszamy!

Jeszcze tylko ostatnie ustalenia dokąd idziemy. Po tradycyjnych gruzińskich toastach wzniesionych za gospodynię Gosię, za smaczne potrawy, za szczęśliwe lokalne zwierzątka, które te potrawy wzbogaciły, za naszą ekipę, za przewodników Sergieja i Pashę oraz za śnieżny puch lecący z nieba, zapadła jednomyślna decyzja, by następnego dnia, mimo obfitego opadu śniegu pokonać paręset metrów deniwelacji do Doliny Shoda na biwak w pasterskich szałasach, by w zapowiadanym dniu rozpogodzenia udać się jeszcze dalej w głąb doliny, pokonując przy tym kolejne 1000-1500 metrów przewyższenia. Czyż nie ma nic lepszego, niż kawał, dobrej, nikomu nie potrzebnej roboty zaraz po śniadaniu? Taka jest Racha, nie rozpieszcza, ale po to tu przyjechaliśmy, szukając dzikich gór, odludzia i dziewiczych stoków nietkniętych ludzką stopą, a tym bardziej splitboardem.
Czyli wszystko jasne, taktyka ustalona, czas pakować plecaki! Ale zaraz, hopla. Najpierw toast, jesteśmy w Gruzji!

Gaumardżos!
Dżos! Dżos! Dżos!

ShodaValley-134707
ShodaValley-112809
ShodaValley-134401
ShodaValley-111022
ShodaValley-112054
ShodaValley-111740

Dzień pierwszy
Obładowani sprzętem biwakowym przytroczonym do plecaków lawinowych, ruszamy nieśpiesznie przez ghebińskie zaułki, ku szczerej radości znajomych nam wiejskich czworonogów. Jazgot, szczekanie oraz cały pozostały dźwiękowy repertuar wyrazu radości wraz ze sparciałymi postronkami, które ledwo trzymały te bestie na bezpieczną odległość, nakazały nam przyśpieszyć kroku.

„Magic forest” powitał nas tego dnia tłumioną gęstym puchem ciszą. Szlak nam znany, wiodący przez las, pokonujemy miarowym tempem. Plecaki doładowane ekwipunkiem trzeszczą w szwach, być może jednak to kolana? Wyglądamy jak nomadzi i ich wielbłądy scalone w jedność. Krok za krokiem, oddech za oddechem. Droga, po pokonaniu podejścia, wiedzie w dół, potem znowu w górę, w miejsce biwaku.

Jest cieplej niż w ostatnich dniach, widoczność słaba i dopiero nieopodal starych, pasterskich szałasów wyłaniają się zza chmur ściany Lagory, majacząc w tle.
Mamy czas, na dzisiaj to koniec etapu, więc można spokojnie podziwiać grę światła i chmur.
Stare szałasy są jeszcze starsze niż sądziliśmy. Będą nas chronić dzisiejszej nocy przed zbliżającym się mrozem. Prognoza pogody na jutro zakłada znaczny spadek temperatur.

Gdy grupa się kompletuje, wyjmujemy łopaty i niczym śnieżne pługi maszynowe odkopujemy dojście do szałasu. Sergii, dba w tym czasie o naszą grupę i świetnie daje sobię radę w roli kucharza. Zupka na wędzonce i suszonych przy piecu w bazie w Ghebi warzywach jest lepsza od każdego liofilizatu.
– Dobra zupa!
– Najlepsza! – wtrąca Tomek.
– Najlepsza! – powtarzamy, śmiejąc się.

W naszej ekipie panuje swoisty rodzaj humoru, który wkradł się niezauważalnie i opanował sposób komunikacji. Dla postronnych pewnie, nic z tego co mówiliśmy nie byłoby śmieszne, ale dla nas, osób, z których każda żyje w innym mieście, stanowiliśmy jedną, zwartą grupę.

Nawet Sergii, skupiony na swoich zadaniach, nie mógł oprzeć się humorystycznym przepychankom słownym szczególnie, gdy brali w nich udział Marcin i Tomek.

ShodaValley-173209
ShodaValley-171056
ShodaValley-173425
ShodaValley-182745
ShodaValley-182555

Zapadł wczesny zimowy wieczór, stary piecyk służył za palenisko, wędząc się w dymie i grzejąc dłonie, staraliśmy się jak najdłużej zostać na nogach, by skrócić biwak.
Czeka nas mroźna noc w śpiworach puchowych na rozklekotanych łóżkach, siennikach lub bezpośrednio na podłodze. Wiatr świszczy gdzieś między szparami belek ścian a dziurawą podłogą. Temperatura spada.

Ułożenie się w śpiworze nie należy do najłatwiejszych zadań. Oprócz rajdera i jego butów, musi się tu zmieścić także sprzęt filmowy, zapasowe baterie. Wilgotne rękawiczki najlepiej od razu suszyć na ciele, do rana wyschną. Noc przebiega spokojnie. Tylko raz, zmuszony fizjologią, wygrzebuję się ze śpiwora i po wyjściu z szałasu staję pod gwieździstą kopułą nieba. Chmury zniknęły, księżyc rozświetlił dolinę. Było tak jasno, że nie potrzebne było światło czołówki. Widok na przeciwległe góry Kaukazu, po drugiej stronie doliny, zrobił na mnie niezapomniane wrażenie.

Światło gwiazd odbijało się w lodowych iskierkach na śniegu.

Kosmos jest tak blisko…

Dzień drugi
Dno doliny Shoda jest mocno urzeźbione, rozczłonkowane, pełne nierówności, nawianych języków śniegu. Na szczęście ostatni intensywny opad świeżego puchu przykrył duże głazy. Droga podejścia otwiera wciąż nowe widoki. Na lewo widnieją potężne ściany Lagory spięte pajęczyną lodospadów. Urwiste, przetykane nitkami lodu skały tworzą cienistą barierę, przez którą promienie wschodzącego słońca nie mogą dotrzeć w miejsce naszego podejścia.

 

Głęboki cień, chłód spływających z górnych partii gór mas powietrza, nakazują trzymanie równego tempa podchodzenia. Każda przerwa powoduje natychmiastowe wychłodzenie.
Gdzieś u góry, nad głowami, szczyty rozpalają się ciepłymi kolorami wschodzącego słońca. Nie dla nas… my brodzimy po łydki w białej masie świeżego puchu na tym lodowym pustkowiu.

Na prawo wyłania się powoli boczna odnoga doliny, ukazując zróżnicowaną strukturę terenu, upudrowaną jak babka wielkanocna śnieżną pokrywą. Otacza nas dziki, lecz bajkowy, zimowy świat kaukaskiej doliny, w który zagłębiamy się, nie wiedząc dokąd nas ta droga zaprowadzi.

Pofałdowany teren sprawia wrażenie, że oczekują nas wyżej płaskie odcinki, które będą stanowiły przeszkodę w drodze powrotnej. Obserwowałem okoliczne stoki i żleby oceniając je pod kątem możliwych zjazdów. Jedno jest pewne, w tej dolinie można spędzić tydzień i codziennie robić nowe zjazdy.
Chłopaki zdążyli jeszcze wczoraj zrobić wejście w jeden ze żlebów po lewej stronie u podnóża Lagory, ich ślady kusząco wiły się na stoku, lecz Sergii, zawsze z przodu, przez krótkofalówkę przekonuje, że warto pójść jeszcze wyżej.

W głębi Doliny Shoda otwarło się przed nami tabernakulum freerajdu.

Tu wysoko pod przełęczą Shoda-Kedela 2953 m dolina skręca lekko w prawo, wklejając swoje śnieżne języki w skalną ścianę Shody, tworząc z nawianego śniegu kuluary i formacje, wyglądające jak rynny halfpipe. Ten niezwykle widowiskowy kocioł górski wywołuje w każdym zachwyt i chęć wejścia jeszcze wyżej i wyżej… Rzeczywiście… możliwości freerajdu są tu imponujące. A to dopiero początek odkrywania regionu Racha!

Racha – Into the Wild, dolina Shoda jest ucieleśnieniem tej wyprawy.


ShodaValley-122821
ShodaValley-1
ShodaValley-115129-2
ShodaValley-115145
ShodaValley-131107-2


 

Yeahhh!!!

to jest freeride!

Powrót do szałasów wita nas zupełnie odmienną scenerią. Po tak długim zjeździe, odpoczynek w promieniach słońca jest nagrodą za trudy tego dnia.

Jest tylko krótka chwila na refleksję, zanim ruszymy w dalszą drogę powrotną, w dół do Ghebi. Nasze poszukiwanie linii zjazdu w dziewiczym terenie zaprowadziło nas w niesamowite miejsce. Zobaczyliśmy piękną, odludną górską przestrzeń, którą można poznać tylko pokonując tysiące kroków na splitboardzie lub nartach z fokami. Nasza gruzińska freerajderska przygoda zaprowadziła nas w Nieznane i pokazała surowe a jednocześnie piękne oblicze tego zakątka Kaukazu.

Każdy wysiłek jest tego wart, by choć na chwilę się tu znaleźć, w dzikiej dolinie Shoda. Bo jak mawia nasza Gosia z Adventure Holidays in Ghebi:

Bez pracy nie ma kołaczy!

Już wkrótce kolejna relacja z eksploracji Doliny Khvargula. Zostańcie z nami.

 

wsparcie sprzętowe:
Nitro Polska
#nitro_squash_splitboard #SquashSplit
Mmtsklep.pl – sklep marki Mammut w Polsce
#mammut_removable_airbag_system_3
Zestaw lawinowego ABC. Sonda, łopata i detektor Barryvox S:

3-antenowy detektor cyfrowy Barryvox S
lekka, aluminowa sonda Probe 240
łopata Alugator Ride, wykonana ze wzmacnianego i anodyzowanego aluminium

EVOC Polska #Avalanche_Backpacks
Spark R&D #spark_splitboard_bindings

 









You might also like




Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *


More Story
Freeride safety - plecak lawinowy Plecak lawinowy EVOC LINE R.A.S. 30l PODUSZKA LAWINOWA REMOVABLE AIRBAG SYSTEM 3.0 Freeride jest tą aktywnością...